|
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 20:07, 08 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
mrslen napisał: | Kiedy wreszcie zdołała się odezwać, jej głos był chrapliwy, urywany.
- Musiałeś to zrobić?
Znów to przenikliwe spojrzenie.
- O tak.
Pochylił się nad nią, przesunął wargami po jej policzkach, podbródku, czyi. Westchnęła, a on zamknął to westchnienie w palącym pocałunku, wpychając język między jej rozwarte wargi. Przyjęła go, czując równocześnie, jak jego ręka wędruje na jej plecy, wślizguje się pod jej koszulkę. Pogładził jej nagą skórę, czule muskając kręgosłup. Powoli przesuwał rękę niżej, aż dotknął brzegu spodni. Objął dłonią wypukłość jej pośladka, ściskając mocno. Be oporu poddawała się coraz mocniejszym pocałunkom, pozwalała przyciągać się coraz bliżej, aż trafiła biodrem na twarde mięśnie jego uda.
Co ona wyrabia? Do diabła, powinna się opierać!
- Nie – zaprotestowała nagle, usiłując być rozsądna. – Nie, zaczekaj. Przestań. – Boże, jakże nienawidziła w tej chwili dźwięku własnego głosu! – Czy ty… Och, Lucan…Czy ty jesteś z kimś?
- Rozejrzyj się Gabrielle – powiedział, nie odrywając warg od jej warg, co sprawiło, że aż osłabła z pożądania. – Jesteśmy tu sami.
- Chodzi mi o dziewczynę – wyrzuciła z siebie pomiędzy pocałunkami. Trochę już było za późno na takie pytania, ale musiała wiedzieć. Choć wcale nie była pewna, jak sobie poradzi z odpowiedzią, jeśli nie będzie po jej myśli. – Masz narzeczoną? Jesteś żonaty? Proszę, tylko mi nie mów, że jesteś!
- Nie ma nikogo innego.
Prócz ciebie.
Była niemal pewna, że nie wypowiedział na głos tych dwóch ostatnich słów, że usłyszała je bezpośrednio w myślach. Były tak ciepłe i prowokacyjne, że pozbawiły ją resztek oporu.
Och, dobry był. A może winne było jej pożądanie? Bo przecież nie dał jej nic prócz tej oszczędnej, pozbawionej ozdób dekoracji – i tych rąk na skórze, i gorących, głodnych ust. Uwierzyła mu bez zastrzeżeń. Miała wrażenie, że jest skupiony wyłącznie na niej, jakby na całym świecie były tylko ona i ta rzecz, która zrodziła się między nimi.
Która powstała w chwili, kiedy po raz pierwszy zjawił się na progu jej domu.
- Och – jęknęła, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Oparła się o niego ciężko, napawając się delikatnym dotykiem jego rąk na swej szyi, plecach, ramionach. – Lucan, co my robimy?
Zamruczał prosto w jej ucho, głosem głębokim jak noc.
- Myślę, że wiesz.
- Nie, nie wiem. Nie wtedy, kiedy robisz… tak. O Boże…
Na chwilę przestał ją całować, zajrzał jej w oczy, a potem przysunął się do niej, powoli i znacząco. Poczuła na brzuchu jego twardy członek. Nawet przez ubranie wyczuwała, jaki jest długi, wielki i silny. Na samą myśl o przyjęciu go w siebie poczuła gorącą wilgoć między udami.
- Po to tu dziś przyszedłem – szepnął jej w ucho. – Rozumiesz Gabrielle? Pragnę cię.
Było to uczucie w pełni odwzajemnione. Gabrielle zajęczała cicho, jej ciało przylgnęło do jego ciała z zapałem, którego nie była w stanie kontrolować.
To się nie dzieje naprawdę..To kolejny zwariowany sen, taki jak ten po ich pierwszym spotkaniu. Nie stoi w kuchni z Lucanem Thorne’em, nie pozwala się uwodzić mężczyźnie, którego wcale nie zna. To sen – to musi być sen. Już za chwilę obudzi się na kanapie, jak zwykle sama i okaże się, że wylała wino na dywan, a manicotti spaliło się na węgiel w piekarniku.
Ale jeszcze nie teraz.
O Boże, proszę… jeszcze nie.
Jego dotyk, pieszczota jego języka, to było lepsze niż sen, nawet ten wspaniały sen o nim.
- Powiedz, że też tego chcesz – szepnął.
- Chcę.
Poczuła między ich ciałami jego rękę, czuła jak niecierpliwie szarpie ubranie. Jego oddech był taki gorący na jej szyi.
- Dotknij go, Gabrielle. Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo cię pragnę.
Położył jej dłoń na swoim sztywnym członku, uwolnionym z więzienia spodni. Zacisnęła palce na jego organie, pogładziła jego jedwabistą skórę. Penis był równie wielki jak wszystko w tym mężczyźnie, pełen brutalnej siły, a równocześnie taki gładki. To, jak zaciążył w jej dłoni, oszołomiło ją jak narkotyk. Zacisnęła mocniej rękę i pociągnęła, jej palce ześliznęły się na wydatną żołądź.
Pod wpływem jej dotyku ciało Lucana spięło się gwałtownie. Czuła, jak drżą mu lekko ręce, kiedy zaczął rozwiązywać troczki jej spodni. Szarpnął niecierpliwie supełek, czuła we włosach jego gorący oddech, kiedy mruczał coś w obcym języku. Wreszcie jej nagi brzuch owiało chłodne powietrze, ale chłód natychmiast zastąpił żar dłoni Lucana, wsuwającego się w jej figi.
Była już mokra, płonęła z pożądania, miała wrażenie, że zaraz eksploduje.
Jego palce przedarły się przez słabą barierę włosów łonowych, wsunęły się między jej wilgotne wargi, drażniąc dotykiem, wywołując rozkoszny ból. Krzyknęła z obezwładniającej rozkoszy.
- Też cię pragnę – wyjęczała, nie próbując kryć żądzy. W odpowiedzi włożył w nią jeden palec, potem drugi. Wiła się, próbowała wyczuć go w sobie i nie mogła. – więcej – jęknęła. – Proszę… chcę więcej…
Wydał niski jęk, po czym uwięził jej usta w kolejnym głodnym pocałunku. Niecierpliwym szarpnięciem rozebrał ją ze spodni, rozdarł cienką koronkę majtek. Przez chwilę czuła chłód na obnażonej skórze, póki nie padł przed nią na kolana. Wówczas, nim choćby zdążyła zaczerpnąć tchu, ogarnął ją ogień. Pieścił ją językiem, rozsunął szerzej jej uda. Dotarł do wilgotnych, obrzmiałych warg sromowych. Miała wrażenie, że je pożera. Pod jego dotykiem obiła się miękka jak wosk.
Orgazm przyszedł nagle, silniejszy niż się spodziewała. Lucan przytrzymał ją mocno, ale nie cofnął ust, smakował jej spazmatycznie drżące ciało. Dyszała ciężko, kiedy po pierwszym orgazmie natychmiast przyszedł drugi. Zamknęła oczy i odrzuciła głowę w tył, poddając się zupełnie szaleństwu tego niespodziewanego spotkania. Wbiła paznokcie w ramiona Lucana, miała wrażenie, że nogi nie są w stanie jej utrzymać…
Znów ogarnął ją orgazm. Kochanek przytrzymał ją mocno, kiedy wznosiła się na szczyt, a potem spadała, spadała i spadała…
Nie, nieprawda. Nie spadała, tylko została uniesiona w górę, uświadomiła to sobie mimo seksualnego oszołomienia. Lucan podniósł ją, jedną ręką obejmował jej plecy, a drugą podtrzymywał kolana. Był teraz nagi i ona również, choć nie pamiętała jak o się stało. Objęła go za szyję, a on zaniósł ją do salonu, gdzie nadal śpiewała cicho Sarah McLachlan. Coś o objęciach i pocałunkach do utraty tchu.
Lucan położył ją na kanapie i pochylił się nad nią. Czuła pod plecami miękkie obicie poduszek. Dopiero teraz widziała go naprawdę. Był piękny, wspaniały. Prawie dwa metry wzrostu, umięśnione ciało, silne ramiona.
Jego skóra była pokryta niesamowitym wzorem skomplikowanych tatuaży. Splątane linie i przeplatające się geometryczne figury pokrywały jego pierś i umięśniony brzuch, zachodziły aż na szerokie ramiona. Trudno było określić ich kolor, wahał się od morskiej zieleni, przez sjenę, po ciemną czerwień wina, która zdawała się wręcz pulsować życiem. Im dłużej patrzyła na tatuaże, tym głębsze wydawały się jej kolory.
Kiedy pochylił głowę nad jej piersiami, zobaczyła wzór na jego plecach, który zachodził na kark i niknął we włosach. Pamiętała, że kiedy widzieli się po raz pierwszy, miała ochotę przesunąć po nim palcem. Zrobiła to teraz, pozwoliła, by jej dłonie wędrowały po jego ciele, dotykając niezwykłego dzieła sztuki, jakie uczynił ze swojego ciała.
- Pocałuj mnie – błagała, zaciskając dłonie na pokrytych tatuażami plecach.
Uniósł się nad nią, a ona poderwała wysoko biodra, nie mogąc się doczekać, kiedy wreszcie poczuje go w sobie. Był twardy jak stal, jego członek wręcz parzył jej uda. Zaczęła go gładzić i kierować.
- Weź mnie – szeptała. – Chcę cie poczuć w sobie. Teraz. Proszę.
Nie pozostał głuchy na jej prośby.
Główka jego członka pulsowała natarczywie u wejścia do jej ciała. Uświadomiła sobie niejasno, że Lucan drży pod jej dotykiem, jakby przez cały czas się wstrzymywał i teraz tylko krok dzielił go od wybuchu. Chciała, żeby się poddał, tak jak ona. Chciała, żeby w nią wszedł, miała wrażenie, że umrze, jeśli tego nie zrobi. Zajęczał głośno, prosto w czułe zagłębienie na jej szyi.
- Zrób to – nalegała. Zachęcała go, wijąc się pod nim, by jego członek znalazł się dokładnie w bramie jej ciała. – Nie próbuj być delikatny. Nie jestem ze szkła.
Uniósł głowę i przez moment patrzył jej prosto w oczy. Zaskoczył ją nieopanowany ogień ukryty w tym spojrzeniu. Jego oczy niemal płonęły, to były dwa dyski z najjaśniejszego srebra, niemal pozbawione źrenic, wwiercające się w nią z nieludzką intensywnością. Miała wrażenie, że rysy jego twarzy wyostrzyły się, skóra napięła się na wystających kościach policzkowych i silnie zarysowanym podbródku.
Dziwne w jaki sposób światło potrafi zmienić twarz…
Ledwie ta myśl powstała w jej umyśle, wszystkie światła w salonie zgasły równocześnie. Zdumiało ją to, ale akurat wtedy Lucan w nią wszedł, głęboko, bezwzględnie. Nie zdołała stłumić jęku rozkoszy, który wyrwał się z głębin jej ciała.
- O Boże – niemal zaszlochała, przyjmując go w siebie całego. – Jesteś cudowny.
Opuścił głowę na jej ramię i z jękiem cofnął się nieco, a potem pchnął znowu, jeszcze głębiej niż za pierwszym razem. Gabrielle objęła mocno jego spocone plecy, przyciągnęła go do siebie i wysunęła biodra na jego spotkanie. Przeklął pod nosem, a był to mroczny, dziki dźwięk. Czuła jak jego członek porusza się w niej, miała wrażenie, że z każdym ruchem jego bioder, staje się coraz większy.
- Muszę cię zerżnąć, Gabrielle. Czułem, że muszę to zrobić, odkąd cie zobaczyłem.
To brutalne słowa – bezwzględnie szczere wyznanie, że pragnął jej równie mocno jak ona jego – tylko ją rozpaliły. Wplotła palce w jego włosy, zaczęła krzyczeć z rozkoszy, kiedy zwiększył tempo. Pracował miarowo jak tłok między jej udami. Czuła, jak wzbiera w niej kolejny orgazm.
- Mógłbym się z tobą rżnąć przez całą noc – jęknął, jego oddech parzył jej szyję. – Chyba nie dam rady przestać.
- Nie przestawaj. O Boże… Nie przestawaj.
Obejmowała go z całych sił, kołysząc się razem z nim. Nie mogła zrobić nic więcej. Nagle z jej gardła wyrwało się niemal zwierzęce wycie i poczuła, że dochodzi… |
to Pocałunek o północy - Adrian Lara
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 20:22, 08 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
izabela119 napisał: | - Kotek, spójrz na mnie – powiedział matowym głosem.
Zamrugałam.
- Przecież patrzę.
- Nie, nie patrzysz. – Przysunął się bliżej, a jego oczy całkowicie rozbłysły zielenią.
– Patrzysz przeze mnie, jakby mnie tu nawet nie było. Patrzysz na mnie… i nie
widzisz mężczyzny. Widzisz wampira, a to oznacza coś gorszego gatunku. Jednym
z nielicznych momentów był zeszły weekend. Obejmowałem cię i całowałem,
patrzyłem jak twoje oczy rozpalają się pragnieniem i wiedziałem, że po raz
pierwszy widzisz mnie takim, jakim naprawdę jestem. Nie tylko niebijące serce
okryte skorupą. Spójrz na mnie znów w ten sposób, bez żadnych wymówek
w postaci narkotyków, które mogłabyś o to winić. Pragnę cię. – Jego usta wygięły
się lekko, kiedy to powiedział. – Pragnąłem cię od momentu, kiedy cię tylko
zobaczyłem.
A jeśli myślisz, że nie płonę z pożądania na widok ciebie w staniku, to
się bardzo mylisz. Po prostu nie idę siłą tam, gdzie mnie nie zapraszają.
Przez kilka pełnych oszołomienia sekund nie wiedziałam co powiedzieć. Zdarzyło
się dzisiaj tak wiele, że mój mózg miał pewne trudności z uporządkowaniem
tego wszystkiego. Spojrzałam na Bonesa i doznałam wrażenia, jakby łuski spadły
mi z powiek, ponieważ nagle naprawdę go zobaczyłam. Wysokie kości policzkowe,
ciemne brwi okalające szmaragdowe teraz oczy, wyraziste usta, prosty nos,
ostra linia szczęki. Kryształowa skóra pokrywała te rysy i ciasno opinała jego
szczupłe, umięśnione ciało. Jego eleganckie dłonie z długimi, smukłymi palcami.
Mój Boże, był piękny. Absolutnie, niewiarygodnie piękny. Kiedy raz pozwoliłam
sobie to zauważyć, nie mogłam przestać się na niego patrzeć.
- Pocałuj mnie.
Wypowiedziałam te słowa bez żadnego namysłu i uzmysłowiłam sobie, że
chciałam je powiedzieć już od dłuższego czasu. Bones pochylił się, a jego usta
miękko dotknęły moich warg. Delikatnie. Dając mi możliwość zmiany zdania
i odepchnięcia go. Nie zrobiłam tego jednak. Przesunęłam ramiona na jego szyję
i przyciągnęłam go bliżej.
Przesunął językiem po moich wargach, aż je rozchyliłam. Dotknął nim na moment
mojego, po czym drażniąc się wycofał go do swoich ust. Powtórzył ten ruch
jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze... Namawiając mnie, przekonując. W końcu
wsunęłam
język lekko w jego usta, czując pieszczotę jego odpowiedzi, a potem zmysłowość,
kiedy zaczął go ssać.
Niezdolna się powstrzymać, jęknęłam. Dotyk jego ostrych kłów powinien mnie
zaniepokoić, lecz nic takiego się nie stało. Jemu również nie wydawały się
przeszkadzać,
ponieważ całował mnie z tą samą pasją, co w zeszły weekend. Poczułam,
jak moje zmysły płoną. Przesunęłam jedną dłoń z jego szyi na pierś. Jeden po
drugim rozpięłam guziki jego koszuli. Kiedy nie stała już na przeszkodzie
przesunęłam
dłonią po jego nagiej skórze i, och Boże, w dotyku była tak samo cudowna,
jak wyglądała. Jak jedwab pokrywający stal. Bones sięgnął za siebie i zerwał
materiał
z ramion. Ubranie opadło na podłogę. Przez cały czas całował mnie, aż
zaczęłam z trudem łapać oddech.
Jakby prowadzone własną wolą, moje dłonie przesunęły się z jego piersi na
plecy. Palcami czułam każdą wypukłość, każdy mięsień. Jego ciało wibrowało
mocą, przez co miałam wrażenie, że muskam błyskawicę ukrytą w skórze. Kiedy
go dotknęłam Bones jęknął cicho, przysuwając się jeszcze bardziej, aż nasze ciała
zetknęły się ze sobą.
Przesunął usta na moją szyję, bezbłędnie odnajdując mój puls. Wessał lekko
skórę, językiem i wargami manipulując moją odsłoniętą tętnicą. Była to najbardziej
niebezpieczna pozycja, w jakiej można by się znaleźć z wampirem, lecz nie
bałam się. Zamiast tego poczucie jego ssącego moją szyję jeszcze bardziej mnie
pobudziło. Fale przetaczającego się przeze mnie ognia sprawiły, że drżałam.
Zbliżył usta do mojego ucha i polizał je lekko, zanim się odezwał.
- Tak bardzo cię pragnę. Powiedz, że mnie chcesz. Zgódź się…
Zaprzeczyć temu, że chciałam go nieprzytomnie było by wierutnym kłamstwem.
Powstrzymywała mnie jedna tylko myśl – wspomnienie, co się stało
z Dannym.
- Bones… Poprzednio nie podobało mi się to. Myślę,… że coś jest ze mną nie tak.
- Wszystko jest z tobą w porządku. Lecz jeśli zmienisz zdanie, albo powiesz stop,
nieważne w którym momencie, przestanę. Możesz mi zaufać, Kotek. Zgódź się.
Powiedz tak…
Bones opadł gwałtownie ustami na moje wargi i wtargnął w ich wnętrze takim
pragnieniem, że aż opadłam na niego. Podtrzymał mnie ramieniem, a ja oderwałam
się od niego na chwilę wystarczającą zaledwie, by wymówić jedno słowo.
- Tak…
Ledwie wypłynęło z moich ust, Bones ponownie mnie pocałował, podnosząc
z ziemi i niosąc do sypialni.
Materac ugiął się pod naszym ciężarem, kiedy mnie na nim położył. Jednym
ruchem rozpiął mój stanik i zdjął go, a jego dłonie objęły moje piersi. Po chwili
przesunął usta na mój sutek i wessał go głęboko.
Między nogami poczułam wybuch czystego pożądania. Delikatnie ściskał moją
drugą pierś i drażnił sutek palcami. Wygięłam plecy w łuk i chwyciłam jego głowę.
Czułam zbyt wiele doznań – skubanie jego ust, lekkie draśnięcia zębami, wszystko
do chwili, kiedy myślałam już, że zemdleję.
Bones rozpiął moje jeansy i zaczął ciągnąć za materiał, aż całkowicie je ze mnie
zdjął, a jedyne co mnie okrywało, to majteczki. Przesunął wzdłuż nich dłonią,
naciskając do wewnątrz. Tarcie bawełny i jego palców sprawiło, że moje
zakończenia
nerwowe szalały. Jęknął niekontrolowanie, kiedy w końcu zdjął ze mnie
figi, obnażając mnie swojemu spojrzeniu.
- Och, Kotek, jesteś taka piękna. Przepiękna – powiedział niemal bezgłośnie, po
czym pocałował mnie tak głęboko, że poczułam jak wiruje mi w głowie. Ponownie
przesunął usta na moje piersi, całując i drażniąc każdy z sutków, podczas gdy jego
dłoń szukała drogi do mojego wnętrza. Pieścił mnie palcami tak zręcznie, jakbym
opowiedziała mu wszystkie swoje fantazje i musiałam zagryźć wargę, by
powstrzymać
krzyk. Kiedy kciukiem zaczął okrążać mój najwrażliwszy punkt i jednocześnie
wsunął we mnie jeden z palców, zadrżałam od niepohamowanego
pragnienia.
Kiedy przestał, z mojego gardła wyrwał się chrapliwy, cichy okrzyk protestu.
Odsunął dłoń i przesunął usta z moich piersi na brzuch. Dopiero gdy zszedł poniżej
mojego pępka zdałam sobie sprawę z jego zamiarów.
- Bones, zaczekaj! – wykrztusiłam zszokowana.
Zatrzymał się natychmiast, z ustami wciąż przy moim brzuchu.
- Przestać? – chciał wiedzieć.
Poczułam, jak na policzki wypływa mi krwawy rumieniec. Nie wiedziałam jak
sformułować mój sprzeciw.
- Eee, nie wszystko, tylko… Uhm, nie sądzę, by to było odpowiednie…
Zaśmiał się cicho.
- A ja tak – mruknął i zniżył usta.
Przy pierwszym dotyku jego języka mój umysł dosłownie ogarnęła pustka. Badał
mnie długimi, powolnymi liźnięciami, zostawiając rozpalone, pobudzone
ciało. Ponownie przesunął nim po mnie w mokrej pieszczocie, a potem jeszcze
raz, tym razem głębiej, przez co moja skromność zniknęła, zmyta falą gorąca.
Jeszcze bardziej rozłożył mi nogi unosząc je tak, że sięgały mu ramion, nawet na
chwilę nie przestając pieścić mnie i zagłębiać się we mnie językiem. Nie mówiłam
mu już by przestał, gdyż nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Jęczałam głośno,
nie wiedząc nawet, że to robię, a szarpiące mną spazmy rozkoszy przelewały się
przeze mnie. Wiłam się pod nim, czując jak z szokującą intymnością bada każdy
mój zakątek.
Bezwiednie uniosłam biodra, a z każdym pociągnięciem jego języka rosła we
mnie pulsująca bólem pustka. Zostałam zepchnięta nad krawędź uczuć, których
nigdy wcześniej nie doświadczyłam, a które zbliżały się coraz szybciej i szybciej.
Bones zwiększył nacisk, podnosząc intensywność moich doznań, lecz kiedy jego
usta w końcu zamknęły się na mojej łechtaczce i ją wessały, krzyknęłam.
Zalewały mnie fale ekstazy, błyskawicznie docierając aż do najdalszych krańców
moich nerwów. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz eksploduje, lecz ono
zwolniło
nieco, a mój oddech stał się bardziej wyrównany. Ogień, który odczuwałam
wcześniej zastąpiło coś ciepłego i pełnego euforii, co przelewało się przeze mnie
tak silnie, że aż tworzyłam w zdumieniu oczy.
Bones przesunął się w górę i objął dłońmi moją twarz.
- Nigdy nie wyglądałaś piękniej – powiedział głosem wibrującym z namiętności.
Moim ciałem wciąż wstrząsały dreszcze, lecz to właśnie tej rzeczy się obawiałam.
Zesztywniałam, kiedy przesunął się między moje nogi.
- Nie bój się – szepnął i pocałował mnie.
Na ułamek sekundy ogarnęło mnie zażenowanie, biorąc pod uwagę co przed
chwilą robił. Jednak później nowy, lekko słonawy smak jego ust odczułam jako
prowokująco stymulujący. Splótł swój język z moim i poczułam jego twardą
męskość
ocierającą się o moją wilgotną szczelinę. Zadrżałam, lecz on tylko przesuwał
się po jej zewnętrznej stronie, zaraz się wycofując i powtarzając wszystko
jeszcze raz. Potem kolejny i kolejny. Podobnie zrobił z językiem, dopasowując
jego tempo do swojego ciała, co ponownie wywołało u mnie uczucie tej pustki.
Teraz jednak było ono o wiele silniejsze.
- Powiedz mi kiedy – mruknął kilka dobrych minut później. – Czy wcale. Nie
musimy
dzisiaj posuwać się dalej. Resztę nocy spędzę na smakowaniu cię, Kotek. To
było niesamowite. Pozwól, że ci pokażę jak bardzo.
Bones świadomie przeciągnął usta niżej, lecz zatrzymałam go tam gdzie był.
- Powiedz mi – jęknął, gdy ruch jego bioder wywołał u mnie krzyk.
Moje serce z nerwów niemal nie wyrwało mi się z piersi, lecz istniała tylko jedna
odpowiedź.
- Teraz.
Pocałował mnie tak mocno, że aż poczułam oszołomienie, po czym uniósł się na
ramionach. Westchnęłam, gdy poczułam wsuwającą się we mnie twardość. Kiedy
zaczął powoli się poruszać, poczułam budzące się wewnątrz dreszcze. Ukryłam
twarz w jego ramieniu i zadrżałam. Jeszcze bardziej się we mnie zagłębił i
doznałam
uczucia ogarniającej mnie niezwykłej pełności. Wtedy zatrzymał się i na moment
zamknął oczy, zanim na mnie spojrzał.
- Wszystko dobrze, słonko?
Patrzenie sobie w oczy, kiedy był głęboko we mnie było najbardziej intymną
rzeczą, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam. Jako, że wciąż nie byłam w stanie nic
powiedzieć, skinęłam tylko głową.
Poruszył się we mnie, wycofując odrobinę, po czym na powrót na mnie naparł.
Zaczęłam gwałtownie łapać oddech, kiedy poczułam falę ogromnej,
nieoczekiwanej
przyjemności. Powtórzył ruch, tym razem zanurzając się głębiej. Zanim
odzyskałam kontrolę nad oddechem, niemal całkowicie ze mnie wyszedł i znów
we mnie zagłębił, jednym ruchem bioder, który wydarł z mojego gardła jęk. Na
moje ciało wystąpił pot i poczułam przeszywające mnie prymitywne pragnienie.
Bones sięgnął w dół i rozpostarł dłoń na moich plecach, przesuwając ją dotąd, aż
objęła moje biodro. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, ocierając się o moje ciało,
by zgrało się z jego ruchami. Szybko podchwyciłam rytm, a od zwiększonego
kontaktu poczułam oszałamiające podekscytowanie. Ściskanie, które wcześniej
czułam teraz znów powróciło, z każdym jego ruchem zwijając się coraz bardziej,
aż moje ciało płonęło od jednej tylko myśli.
- Jeszcze… - jęknęłam.
Było to żądanie, w które racjonalna część mojego umysłu nie mogła uwierzyć.
Zaśmiał się cicho, niemal warcząc, i z jękiem zwiększył tempo.
Moje dłonie, które nigdy przedtem nie zeszły niżej niż jego plecy, przesunęły się
chciwie, by chwycić go za biodra. Zagłębiłam palce w twardym ciele bez żadnego
szacunku dla przyzwoitości. Zdawało mi się, że nie mogłam go do końca dotknąć
lub się do niego zbliżyć. Każde jego pchnięcie wzmagało intensywność tego
uczucia i pragnęłam go, wypełniającego moje ciało, jak niczego przedtem innego.
Impulsywnie pocałowałam go, przebijając wargę o jeden z jego kłów i słysząc jak
zajęczał, gdy wyssał krew.
- Tak ostra i słodka – powiedział niskim głosem.
- Więcej… nie będzie – powiedziałam urywanym głosem.
Oblizał usta, zlizując z nich ciemne krople.
- Wystarczy. Teraz ty również we mnie jesteś. – Przyciągnął mnie jeszcze bliżej
siebie, jeśli to w ogóle możliwe.
Westchnęłam niekontrolowanie, kiedy jego ruchy stały się jeszcze bardziej
intensywne.
Zapominając o wcześniejszym wahaniu wiłam się pod nim, ryjąc paznokciami
głębokie bruzdy w jego plecach. Czując nieustające nacieranie jego
ciała stłumiłam krzyk i zatopiłam zęby w jego ramieniu, gryząc tak mocno, że aż
poczułam krew.
Odchylił do tyłu moją głowę i zagłębił język w moich ustach.
- Mocniej?
- Boże, tak! – jęknęłam, nie dbając o to, jak to zabrzmiało.
Bones z wyraźną ulgą przestał się kontrolować. Natarł na mnie biodrami z
dzikością,
która wywołała najbardziej niewiarygodną rozkosz, jakiej kiedykolwiek
doznałam. Krzyki, które do tej pory powstrzymywałam wyrwały się ze mnie,
wydając się jeszcze bardziej go pobudzać. Kiedy nie mogłam już znieść niczego
więcej zaczął poruszać się szybciej, napierając na mnie w sposób, który byłby
bezlitosny, gdyby nie sprawiał mi takiej rozkoszy.
W pewien sposób przypominało to efekt narkotyków. Wszystko prócz Bonesa
wydawało się rozmywać i tracić kształt. W uszach znów brzmiało mi to odległe
dudnienie, lecz dźwięk ten wydawało moje własne serce. Zakończenia nerwowe
w moich kończynach drżały z oczekiwania. Miałam wrażenie, jakby każde z nich
smagał bicz, z ogromną siłą zwijając je razem i rozplątując, czekając na moment
kiedy pękną.
W tym momencie jakbym się wyłączyła, hiperwrażliwa na doznania mojego
ciała. Ta chwytająca chciwie powietrze, wijąca się na łóżku osoba nie mogła być
mną. Jednak nigdy wcześniej nie byłam tak świadoma swojej skóry, każdego
oddechu i krwi pulsującej w żyłach. Zanim pękł ostatni drżący w moim ciele nerw,
Bones chwycił moją głowę i spojrzał mi w oczy. Z moich ust wyrwał się krzyk,
kiedy niewidzialna tama runęła i zalała mnie fala orgazmu. Był on silniejszy niż
poprzedni, jakby głębszy, po którym pod skórą czułam pulsujące mrowienie.
Bones jęknął nade mną, wykrzywiając twarz w ekstazie, i wszedł we mnie jeszcze
gwałtowniej, z oczami utkwionymi w moich. Nie mogłam odwrócić wzroku,
widząc, jak w jego zielonych otchłaniach znika wszelka kontrola. Chwycił mnie
kurczowo i poddał namiętności. Pocałował mnie gwałtownie i mocno, po czym
drżał przez chwilę.
Kiedy oderwałam się od niego by chwycić oddech, zmienił pozycję i położył się
obok mnie. Objął mnie ramieniem, by nasze ciała wciąż się dotykały. Miałam
wrażenie, jakby w moich płucach było zbyt mało tlenu, a z tego co widziałam
wcześniej, Bones również odetchnął kilka razy pod rząd. Stopniowo opanowałam
oddech, a moje serce zwolniło do bardziej bezpiecznego rytmu. Wyciągnął dłoń
i odgarnął wilgotne włosy z mojej twarzy, po czym uśmiechnął się i pocałował
mnie w czoło.
- I pomyśleć, że byłaś przekonana, że coś jest z tobą nie tak.
- Coś jest ze mną nie tak. Nie mogę się ruszyć.
To była prawda. Leżąc obok niego, moje ręce i nogi nie odpowiadały na żadne
sygnały, jakie im wysyłałam. Mój mózg najwyraźniej zawiesił sobie tabliczkę „za
pięć minut wracam”.
Uśmiechnął się szeroko i pochylił głowę, by polizać mój sutek i zaczął lekko go
ssać. Delikatna otoczka była niezwykle wrażliwa po jego wcześniejszych
działaniach,
teraz więc poczułam jak tysiące delikatnych igiełek przyjemności gromadzą
się na szczycie piersi. Kiedy osiągnął granice wrażliwości Bones zatrzymał się,
powtarzając cały proces z drugą piersią.
Zerknęłam w dół i coś przykuło mój wzrok.
- Czy ja krwawię? – zapytałam zaskoczona.
Nie wyglądało to do końca na krew, a okres miałam dostać dopiero za tydzień.
Po wewnętrznej stronie mojego uda widniała jednak różowa wilgoć.
Na moment tylko przestał, by spojrzeć.
- Nie, słonko. To ze mnie.
- Co z…? Och. – Głupie pytanie. Mówił mi przecież wcześniej, że wampiry płaczą
na różowo. Zdaje się, że inne płyny miały ten sam kolor. – Daj mi wstać, zmyję to.
- Mnie to nie przeszkadza. – Gdy mówił, jego oddech owiał moją skórę. – Jakby
nie było, jest moja. Ja ciebie umyję.
- Nie zamierzasz odwrócić się na drugi bok i iść spać? – Czy nie tak się zazwyczaj
działo? Chyba, że naprawdę, naprawdę lubił się po wszystkim poprzytulać. Sprawy
przybrały wyraźnie poważny zwrot, kiedy zaczął błądzić dłonią coraz niżej po
moim ciele.
Przerwał na chwilę i roześmiał się, podnosząc głowę znad moich piersi.
- Kotek – uśmiechnął się. – Daleko mi do spania.
Wyraz jego oczu wywołał u mnie dreszcz.
- Nie masz pojęcia, jak wiele razy fantazjowałem o tobie w ten sposób. Podczas
treningu, walk, nocy, kiedy byłaś przebrana i obłapiana przez tych wszystkich
facetów… - Bones zamilkł i pocałował mnie tak głęboko, że niemal zapomniałam
o czym mówiliśmy. – I przez cały ten czas, kiedy widziałem, jak patrzysz na mnie
ze strachem za każdym razem, kiedy cię dotknę. Nie, nie jestem senny. Nie, dopóki
nie posmakuję każdego centymetra twojej skóry i sprawię, że będziesz krzyczeć
raz po raz.
Ponownie pochylił głowę do moich sutków, ssąc je i delikatnie drażniąc zębami.
Sposób, w jaki jego kły ocierały się o nie był niewiarygodnie erotyczny.
- Któregoś dnia odnajdę tego twojego dawnego faceta i go zabiję – mruknął.
Zrobił to jednak tak cicho, że ledwo go usłyszałam.
- Co? – Czy on to właśnie powiedział?
Moją uwagę odwróciło nagłe pociągnięcie jego ust, po którym nastąpiły kolejne,
aż moje zmartwienia zniknęły przegonione przez zmysłowe napastowanie moich
sutków. Po chwili Bones spojrzał na nie i uśmiechnął się z satysfakcją.
- Ciemnoczerwone. Dokładnie takie, jak ci obiecywałem, że się staną. Widzisz?
Jestem facetem, który dotrzymuje słowa.
Przez kilka sekund zdezorientowana miałam w głowie pustkę. Potem
przypomniałam
sobie jednak to popołudnie, gdy starał się wyplenić ze mnie zażenowanie
przy użyciu sprośnej gadki, i poczułam jak na policzki wypływa mi krwisty
rumieniec.
- Tak właściwie to nie miałeś na myśli wszystkich tych rzeczy, prawda? – Mój
umysł sprzeciwił się samej tej myśli, lecz nagle moje ciało ogarnęło pulsowanie,
które miało nadzieję na to, że jest inaczej.
Ponownie się roześmiał, nisko i gardłowo. Uniósł brew w grzesznej obietnicy,
a jego oczy znów rozjarzyły się czystą zielenią. Przesunął usta jeszcze bardziej
w dół mojego brzucha.
- Och, Kotek, miałem na myśli każde słowo. | Nocna łowczyni - Jeaniene Frost
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 20:25, 08 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Tamara napisał: | Znalazł ją w najwyżej położonej sypialni. Wdychając mimo woli kurz i wilgoć komnat, kroczył ostrożnie, aby przypadkiem nie nastąpić na pogrążonych we śnie lokajów i służące, aż w koń¬cu dotarł do progu jej sanktuarium.
Płowe długie włosy królewny leżały rozrzucone na soczys-tozielonym aksamicie łoża, swobodne fałdy sukni podkreślały kształt krągłych piersi i ponętnych nóg.
Królewicz otworzył okiennice i blask słońca w jednej chwili oblał ciało kobiety, a on podszedł bliżej i z cichym jękiem, którego nie zdołał powstrzymać, dotknął najpierw jej policzka, następnie zębów przez rozchylone wargi i wreszcie nieznacznie wypukłych powiek.
Jej twarz wydała mu się ucieleśnieniem doskonałości, a haf¬towana suknia utworzyła głęboką wklęsłość między udami, pre¬zentując wyraźnie kształt ukrytej pod nią płci.
Królewicz dobył miecza, którym przedtem usunął pnącza na zewnątrz zamku, delikatnie wsunął ostrze między piersi i bez trudu przeciął zbutwiały materiał.
Suknia była rozcięta od góry do dołu, a on rozsunął ją na boki i chciwym spojrzeniem ogarnął całe ciało. Sutki zachwycały taką samą różowością co usta, a gaik między nogami był ciemnożółty i bardziej kędzierzawy niż włosy na głowie, które okrywały ramiona, i sięgał niemal bioder.
Królewicz uciął rękawy, następnie uniósł delikatnie ciało królewny, aby całkowicie zdjąć z niej suknię; ciężar włosów zdawał się przyciągać jej głowę do jego ramienia, usta rozchyliły się jeszcze trochę.
Odłożył miecz na bok, zdjął ciężką zbroję, a potem znowu uniósł uśpioną Różyczkę, obejmując ją lewą ręką, prawą zaś wkładając między nogi, z kciukiem na samym łonie.
Jak dotąd, nie wydała najmniejszego nawet dźwięku, ale jeśli człowiek potrafi jęknąć bezgłośnie, ona uczyniła to właśnie całą
sobą. Jej głowa opadła na jego ramię, pod palcami prawej dłoni poczuł gorącą wilgoć. Ułożył ją ponownie, ścisnął oburącz jej piersi i począł na przemian ssać delikatnie jedną i drugą.
Piersi miała pełne i jędrne. Ukończyła właśnie piętnaście lat, gdy dotknęła j ą klątwa złej wieszczki. Królewicz z upodobaniem przygryzał sutki i niemal brutalnie tarmosił piersi, jakby chciał poczuć ich wagę. Poklepywał je, co sprawiało mu niesamowitą przyjemność.
Już wcześniej, gdy wchodził do tej komnaty, czuł tak silną żądzę, że erekcj a sprawiała niemal ból; teraz stała się istną udręką.
Nachylił się nad Różyczką, rozsunął jej nogi, uszczypnął lekko delikatne białe ciało po wewnętrznej stronie ud i z dłonią zaciśniętą na jej prawej piersi wtargnął w nią głęboko.
Jednocześnie przygarnął ją do siebie, a gdy już sforsował dziewictwo, otworzył jej usta językiem i mocno uszczypnął pierś.
Nadal ssał jej słodkie wargi, zachłannie, ze wszystkich sił, a gdy jego nasienie eksplodowało w niej, wydała okrzyk.
I otworzyła błękitne oczy.
—Różyczko! — szepnął.
Zamknęła oczy, jej złociste brwi złączyły się, tworząc nie¬wielką zmarszczkę na białym czole rozjaśnionym od słońca.
Ujął ją pod brodę, pocałował w szyję i wyciągnął swój członek z jej ciasnej płci, a ona jęknęła pod nim.
Oszołomiona, nie ruszała się z miejsca, więc pomógł jej, aż usiadła naga na łóżku twardym i płaskim jak stół, pośród strzępów aksamitnej haftowanej sukienki.
—A jednak zdołałem cię zbudzić, moja droga — powiedział
królewicz. — Spałaś sto lat, podobnie jak wszyscy, których
kochałaś. Słuchaj. Słuchaj uważnie! Przekonasz się, że ten zamek
naprawdę budzi się do życia. |
Anne Rice - Przebudzenie Śpiącej Królewny
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 20:28, 08 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Mrs Strzelec napisał: | Jego zmysły zalewał uwodzicielski zapachach jaśminu wydzielany przez jej krew. A źródło rozkoszy znajdowało się niebezpiecznie blisko jego ust. Błyszcząca czerwień, gęsta jak miód, szkarłatny strumień wypływający z małej rany, którą sama sobie zadała.
- Kocham cię. – Jej cichy głos przebił się [rzez ogłuszające uderzenia jego serca. – Kocham cię bez względu na to, czy wiąże nas krew czy nie.
Nie mógł mówić, nie wiedział nawet, co mógłby jej powiedzieć, gdyby tylko słowa przeszły przez zaciśnięte gardło. Z groźnym pomrukiem odepchnął ją od siebie. Ale jego mroczna natura nalegała, by uczynił ją swoją w ten ostateczny, nieodwracalny sposób.
Gabrielle upadła na łóżko, luźno związany szlafrok ledwie zakrywał jej nagość. Na rękawie i klapach widział jaskrawoczerwone plamki. Na udzie miała rozmazaną krew – szkarłatna smuga na brzoskwiniowo kremowej skórze.
Boże, jak bardzo pragnął przyciągnąć usta do tej jedwabistej skóry. Jej skóry.
- Nie.
To słowo wyrwało się z jego ust. Wnętrzności zacisnęły się boleśnie, kiedy spróbował się odwrócić. Kolana ugięły się pod nim. Leżała tam i krwawiła, niczym ofiara na ołtarzu.
Upadł na dywan, zgarbił się, walcząc z potrzebą, jakiej nigdy wcześniej nie zaznał. Ona go zabijała, ta tęsknota za nią, ten ból, kiedy wyobrażał ją sobie z innym mężczyzną.
I ten głód.
Zawsze było mu się trudno powstrzymać, ale teraz, gdy czuł zapach jej krwi, po prostu oszalał.
- Lucanie…
Widział, że poruszyła się na łóżku. Słyszał odgłos jej stóp na dywanie, a potem w polu jego widzenia pojawiły się paznokcie u nóg pomalowane na różowo, gładkie jak muszle. Uklękła obok niego. Delikatnie wsunęła palce w jego włosy, potem ujęła w dłonie jego twarz i uniosła mu głowę, zmuszając, by na nią spojrzał.
- Napij się ze mnie.
Zacisnął powieki, ale była to słaba próba odcięcia się od jej słów. Nie miał dość siły, by walczyć z jej czułym dotykiem. Przyciągnęła go do siebie.
Czuł krew na jej nadgarstku. Kręciło mu się w głowie od tego intensywnego zapachu. Do ust napłynęła mu ślina, kły wysunęły się jeszcze bardziej, raniąc dziąsła. Gabrielle zmusiła go, żeby się lekko podniósł. Odgarnęła długie włosy, odsłaniając szyję.
Próbował się cofnąć, ale trzymała go mocno. Przyciągała bliżej.
- Pij. Weź to, czego potrzebujesz.
Pochyliła się nisko. Już nic nie dzieliło jego ust od delikatni pulsującej tętnicy.
- Zrób to – szepnęła i przysunęła się jeszcze bardziej.
Jego usta spoczęły na jej szyi.
Przytrzymywała go w tej pozycji przez niewyobrażalną wieczność. Choć może trwało to jedynie chwilę, nie potrafił powiedzieć. Wiedział tylko, ze czuje pod językiem jej ciepłą skórę, bicie jej serca, słyszy jej szybki oddech. Czuł jedynie tęsknotę za nią.
Koniec z zaprzeczaniem.
Pragnął jej – całej – a przyczajona w nim bestia nie okaże litości.
Otworzył usta… i zatopił kły w jej gardle.
Westchnęła, gdy ją ugryzł, ale nie puściła go, nawet kiedy żarłocznie pochłonął pierwszy łyk krwi.
Wypełniała jego usta, gorąca i cudownie słodka, niezwykła. Lepsza niż wszystko, co mógł sobie wyobrazić.
Po dziewięciuset latach życia na Ziemie wreszcie spróbował nieba.
Pił żarłocznie, z całych sił. Ogarniało go coraz większe pożądanie, gdy krew Gabrielle spływała do gardła, zasilając mięśnie. Serce waliło mocno, pompując życiodajny płyn w znużone ciało i uzdrawiając rany.
Jego członek ocknął się już przy pierwszym łyku, a teraz pulsował ciężko między udami. Domagając się więcej.
Gabrielle gładziła go po włosach, przyciągała go do siebie, kiedy z niej pił. Jęczała przy każdym łyku, jej ciało się poddawało. Zapach zrobił się mroczny i wilgotny z pożądania.
- Lucanie – szepnęła, drżąc. – O Boże…
Zawarczał bezgłośnie i ułożył ją pod sobą na podłodze. Pił zalej, zatracając się w rozkoszy.
Moja, pomyślał, samolubnie i dziko.
Za późno, żeby się wycofać.
Ten pocałunek zgubił ich oboje.
Choć samo ugryzienie nią wstrząsnęło, ból szybko przerodził się w coś odurzającego i upojnego. Ciało ogarnęła niesamowita rozkosz, jakby każdy łyk Lucana przenikał ją ciepłym światłem.
Przygniótł ją. Szlafrok rozchylił się, kiedy układał ją na podłodze. Brutalnie zanurzył ręce w jej włosach. Nie zważając uwagi na ból, przycisnął tors do jej biustu. Nie odrywał warg od jej szyi. Z każdym haustem wypitej krwi, jego pożądanie coraz bardziej rosło.
Czuła, jak powracają mu siły, a ciało się regeneruje dzięki niej.
- Nie przestawaj – wymruczała niewyraźnie, gdyż rozkosz narastała w niej z każdą chwilą. – Nie zrobisz mi krzywdy. Ufam ci.
Pomyślała, że odgłos ssania to najbardziej erotyczny dźwięk, jaki w życiu słyszała. Uwielbiała gorący dotyk jego warg, kły wbite w ciało. To doznanie było równocześnie niebezpieczne i podniecające.
Już miała się poddać rosnącemu w niej orgazmowi, kiedy poczuła, jak na jej srom naciska wielki członek Lucana. Była taka mokra, pragnęła go. Wszedł w nią głęboko, wypełnił ją twardym, wulkanicznym żarem, natychmiast doprowadzając do spełnienia. Krzyknęła, kiedy zaczął się w niej poruszać, brutalnie i szybko, mocno ścisnął.
I przez cały czas nie odrywał ust od jej szyi, ciągnąc ją w błogą ciemność.
Zamknęła oczy i odpłynęła.
Gdzieś daleko czuła, jak Lucan porusza się w niej, mocno, natarczywie, jak jego wielkie ciało wibruje w orgazmie. Krzyknął coś nagle i znieruchomiał.
Rozkoszny nacisk na jej szyi zelżał, po czym zniknął zupełnie, pozostawiając po sobie pustkę.
Nadal dryfowała. Niechętnie uniosła ciężkie powieki. Lucan klęczał nad nią, nieruchomy jak skała, Jego usta były poplamione krwią, włosy w nieładzie. Dzikie oczy połyskiwały bursztynowo, były takie jasne. Jego skóra nabrała zdrowego koloru, symbole na jego ramionach i Tosie połyskiwały głębokim szkarłatem. |
Adrian Lara - Rasa Środka Nocy 01 - Pocałunek o północy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 0:10, 08 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
madzikk86 napisał: | awokado napisał: | Dziękuję a uważacie że lepiej czytać tłumaczenie oficjalne czy nieoficjalne ? Jak w tych pierwszych z cenzurą itd? |
Ja czytałam tylko nieoficjalne więc nie mam porównania, ale mogę Ci zaręczyć, że tłumaczenie clamare jest genialne i na pewno sie nie zawiedziesz ;-) |
A ja czytałam i oficjalne i nieoficjalne ... i odradzam oficjalne ... dla mnie było słabe ... tłumaczenie Clamare zdecydowanie najlepsze
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 18:58, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Proszę tak ładnie o jeszcze jakieś hot scenki, szybko się je czyta:)
|
|
Powrót do góry |
|
|
gunia3
Ofiara
Dołączył: 21 Sie 2012
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:12, 28 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Jego oczy płonęły dzikie i piękne w swej przenikliwości, gdy pochylił głowę i skradł jej oddech. Z lekkim drżeniem powiek pozwoliła sobie zamknąć oczy, wiedząc, że bez względu na to co się wydarzy później, czy nadal będą kochankami czy nie, jedna rzecz nigdy się nie zmieni…Jest i będzie pierwszą kobietą która spowodowała jego zdradę.
Tępy ból w jej piersi, ból z którym mogła się pogodzić.
Potem wilk ożywił się w jej ciele, a myśli rozproszyły pod chaosem uczuć. Owijając ramiona wokół jego szyi połączyła się z gorącem jego pocałunku a jej kości roztopiły się w objęciach pasji. Jednak.. wciąż było to wahanie, którego nie wyczuwała wcześniej i Adria zastanawiała się czy ich czas minął.
Ucisk w piersi. Ból sięgający o wiele głębiej. Bardziej niebezpieczny. Lecz kiedy spróbowała się wycofać, warkot, który wydobył się z gardła Riaza był czymś pierwotnym.
Zacisnął dłoń na jej piersi, usta ssały puls bijący na jej szyi, ledwie zauważyła fakt, że położył ją na trawie. Ziemia wciąż była nagrzana promieniami słońca. Jakakolwiek myśl o wycofaniu się została rozbita, głód wewnątrz niej wzmagał dzikie pożądanie. Szarpiąc jego podkoszulek usłyszała odgłos darcia. Warknął na nią. Wtargnął jedną dłonią pod koszulkę, odsunął stanik i rozpostarł palce na nagim ciele jej piersi, następnie objął ją i pomasował.
„O Boże!” Wygięła się w stronę tego stanowczego i pewnego siebie dotyku. Podarła jego t-shirt, aż pozostały z niego kawałki rozrzucone wokół nich. Jego duże, umięśnione ciało wznosiło się nad nią oparte na dłoni, jego usta były wszędzie, na jej ustach, szczęce, szyi.
Jego skóra miała odcień polerowanego brązu, ciepła i piękna, dotykając go odczuwała przyjemność graniczącą niemal z bólem. Kiedy wsunął się pod jej koszulkę i opuścił głowę na pierś, jej łono zacisnęło się w oczekiwaniu. Jego oddech na jej skórze…gorące ssanie jego ust. Przygryzał ją dziko, aż zacisnęła rękę w jego włosach, próbując przystopować. Przyjemność, o Boże, tej agresywnej przyjemności było za wiele. Jej ciało było zbyt wrażliwe.
A potem użył zębów.
Krzyknęła, była zbyt oszołomiona nagłym chłodem na jej wilgotnym ciele.
„Co…” Chwilę później została rozpakowana z dżinsów, ściągnął je z niej razem z butami. Poczuła że coś zostało rozdarte, a potem jej majtki zniknęły. Kiedy ją rozbierał, równocześnie umościł się między jej udami. Rozszerzyła je przed większym intruzem, gotowa tak, że jej skóra bolała.
Jedno mocne pchnięcie i znajdował się głęboko w niej. Jego grubość pulsowała, naznaczając ją.
Zamarła na chwilę, jej ciało oszołomione pod wpływem tak gwałtownego posiadania. Długo nieużywane mięśnie bolały, lecz to było coś czego potrzebowała. Taka naga, surowa potrzeba.
Wyszła mu naprzeciw, napotkała jego błyszczący wzrok w nastającym mroku. Nie zaskoczyło ją zupełnie jego ostrzegawcze warczenie, ani że zacisnął dłoń w jej włosach, by odsłonić łuk szyi. Ukąszenia w miejsce gdzie jej wrażliwa szyja stykała się z ramieniem, były wystarczająco trudne do zrealizowania gdy robił to przez jej ramię. Zdecydowanie obrócił ją. Nawet gdy dochodziła z krzykiem, wbijał się nadal z dziką furią. Odczuwała głęboko w kościach jego dotyk. Zwierzęce słowa wypowiadane głosem mężczyzny były prawie nie do rozpoznania. Jej wewnętrzne mięśnie zaciskały się w erotycznej odpowiedzi. Jego dłoń zaciskała się na jej piersi. Jego pierwotne ciepło spłynęło w nią.
Nalini Singh "Tangle of need"
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez gunia3 dnia Śro 9:14, 28 Paź 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shinedown
Admin
Dołączył: 06 Wrz 2015
Posty: 3641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Everywhere
|
Wysłany: Śro 19:08, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Gotowa się zabawić?
Zatchnęło ją. Udrożniło drogi oddechowe, ale znów się zatchnęła.
Nie czekając, aż anielica, no, upadła anielica się zdecyduje... dość czekania! dość!... wyciągnął rękę, złapał za kark i przyciągnął Olivię do siebie, aż padła na niego. Przykleiła miękkie piersi do jego klatki.
O, tak, weźmie ją. I te jej piersi. Bez dwóch zdań, pewnie już wilgotnieje z niecierpliwości.
– Co robisz?!
Wysapane przez wykrzyczane pytanie rozgrzało mu duszę i ciało, ociekało pożądaniem.
– Biorę cię. – W końcu.
Pocałował ją. Ani trochę się nie opierała. Otworzyła usta i wysunęła język. Poczuł świeżość wody, którą go napoiła, i cynamonowy zapach Olivii.
Położyła na nim drżące dłonie. Serce mu przyśpieszyło. Miała tak gorącą skórę, że aż parzyło. Załaskotały go jedwabiste loki.
Wsunął dłoń pod jej pupę i posadził na sobie. Ich ciała dopasowały się do siebie. Olivia spontanicznie rozłożyła nogi i go objęła. Jęknął. Tak...
Tak! – zgodził się Gniew.
– Nie – zachrypiała i się wyrwała. Zsunęła się z łóżka i stanęła na trzęsących się nogach.
Aeronowi i Gniewowi zachciało się wyć.
Wsparł się na łokciach i przyjrzał Olivii. Tylko spokojnie.
– Pragniesz mnie. Wiem, że tego chcesz. – Bogowie, nawet teraz czuł jej podniecenie, ten uderzający do głowy kobiecy zapach piżma.
– Tak, ale nie pozwolę, żebyś mnie nakręcił, a potem zostawił przed końcem. – Zacisnęła pięści na szacie i niechcący uniosła ją odrobinę, odsłaniając łydki.
Które z rozkoszą by polizał.
– Olivio, ja...
– Nie. – W drodze do komody dwa razy potknęła się o własne nogi. – Nie zniosę tego.
Czyżby płakała?
Aeron przełknął ślinę i wstał. Tylko nie to. Wszystko, byle nie to.
Rzeczywiście był nagi. Dumnie machał prężną erekcją.
– Chcę cię. Tym razem do końca, naprawdę. Przyrzekam, Olivio.
– Zamknij się!
No ta... Drastyczny brak postępów. Wszystko schrzanił.
– Zmuś mnie – bąknął. Pocałunkiem. Błagam.
– Nie ty – mruknęła. – Głos, Pokusa. Chce, żebym podniosła szatę i pokazała, że nie mam nic pod spodem.
Oblizał usta. Podszedł do niej. Nic, nawet bomba Łowców nie powstrzyma go od sprawdzenia, czy to prawda.
– Zaraz się dowiem.
Olivia nabrała gwałtownie powietrza, gdy położył jej na biodrach trzęsące się dłonie. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
– Co... co ty wyprawiasz?
– Dowiaduję się. – Najpierw ujął jej piersi, kciukiem bawiąc się sutkami. Potem ukląkł, nie odrywając od niej rąk. – Chciałaś się zabawić, to się bawmy.
– Nawet nie zaczynaj, jeśli zamierzasz przerwać w połowie. Ostatnie dni nie były łatwe i...
– Nie przerwę. – Zapach jej podniecenia był coraz intensywniejszy, niczym parna noc, w której pragnął się zatracić. – Nic mnie nie powstrzyma, aniołku. Nic.
Powoli zaczął podnosić jej szatę. Nie zaprotestowała, nawet kiedy na nogach wyskoczyła jej gęsia skórka. Gładkie, smukłe nogi, miód i wanilia. Kiedy dotarł do pupy i przekonał się, że faktycznie nie miała na sobie majteczek, jego członek momentalnie zareagował. Piękne. Czuł pożądanie całym sobą, nawet złożonymi skrzydłami.
Moja.
– A nie, bo moja.
Podciągnął jej szatę, obnażając Olivię od pasa w dół. Powiódł palcami po uroczo zaokrąglonych pośladkach. Rozczapierzył palce i złożył pocałunek na każdym z nich.
– Jeszcze? – zapytał.
– Tak – odpowiedzieli mu Olivia i Gniew zgodnym chórem.
Całował dalej, aż trafił na cudowną miękkość, najcudowniejszą, jaką Bóg Jedyny, jej bóg – jego teraz też, bo raptem uświadomił sobie,że zawsze będzie wielbił bóstwo odpowiedzialne za stworzenie takiej istoty jak ona – kiedykolwiek stworzył.
– Aeronie... – szepnęła.
– Rozstaw nogi. – Złapał ją za uda, kolanami rozsunął stopy. Krew w nim wrzała. – Pochyl się. Najniżej, jak zdołasz.
Zawahała się, po czym wykonała polecenie. Wpatrywał się w nią. Piękna. Słodka. Różowa. Mokra. Dla niego i tylko dla niego. Nawet myśl, że miałby się nią dzielić z demonem (który znowu mruczał), wydała mu się nie na miejscu. Lecz będzie musiał.
– Sprawdzę, jak smakujesz. – Poruszył głową i spróbował jej smaku.
– Aeronie!
Spojrzał w górę. Oparła się dłońmi o lustro, a czołem o blat komody. Zamknęła oczy, oddychała szybko i płytko. Zagryzała usta.
– Nie... przerywaj – błagała.
Przejechał językiem po jej kobiecości. Zatrzymał się na łechtaczce, trącił ją czubkiem języka i possał. Oto jego ambrozja.
Pragnął pochłonąć ją od razu całą, ale się powstrzymał. Już popełnił ten błąd. Teraz nigdzie im się nie śpieszyło, a on dokładnie pozna to jej piękne ciało.
– Ja zaraz... Aeronie...
– Grzeczna dziewczynka. – Zaczął szybciej wachlować językiem.
Rzucała biodrami w przód i w tył. Kiedy otworzyła się przed nim, wcisnął język do środka. Wrzasnęła, przeszedł ją spazm.
Nie wiedział, ile czasu minęło – minuty, godziny, dni – zanim uspokoiła się na tyle, że mógł wreszcie pochylić się jeszcze niżej i pocałować, polizać jej łydki, które tak podziwiał. Potem wrócił na górę i zajął się dolną częścią jej pleców. Ucałował obydwa zagłębienia, przesunął dłońmi wyżej, aż trafił na piersi. Sutki sterczały dumnie niczym maleńkie perły, więc popieścił je palcami.
Jeszcze.
– Jestem gotowa – wydyszała Olivia. – Wejdź we mnie.
– Jeszcze nie. – Była mokra, owszem, ale to za mało. Chciał, żeby niemal traciła zmysły. Była dziewicą, więc należało rzecz poprowadzić jak trzeba, ułatwić inicjację.Aeron swój pierwszy raz przeżył z pomniejszą grecką boginią, jedną z trzech Erynii, Megierą, „tą zazdrosną”, jak o niej mówili. Lubiła brutalny, bolesny seks, dlatego też później unikał kobiet lubiących silną rękę swoich mężów. Przy Olivii nie chodziło o to, czy wolał delikatne kobiety, czy dzikie. Po prostu wolał Olivię.
Przejechał językiem po kręgosłupie, wycałował blizny, ślady po skrzydłach, jednocześnie zdejmując z niej szatę. Jedwabisty potok włosów spadł na ramiona i plecy, zasłaniając w lustrze piersi. O, nie, muszę je widzieć, pomyślał, odgarniając włosy.
Zobaczył sztywne, naprężone sutki. Szczypnął. Położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Przycisnął do jej pupy gruby, pulsujący członek, aż Olivia zasyczała z pożądania.
Jak tak dalej pójdzie, nici z nieśpiesznego kochania. Powędrował dłonią w dół, aż natrafił na punkt między jej udami. Przedarł się przez kępkę ciemnych miękkich loczków i zagłębił się w gorące, mokre wnętrze. Jeden palec, drugi.
Oboje jęknęli. Aeron złożył pocałunek na jej szyi, patrząc na ich odbicie w lustrze. Cóż za widok! Jego mroczne, wytatuowane ciało, a przed nim miękka jak chmurka, delikatna, wściekle wijąca się postać. Najbardziej erotyczny obraz, jaki kiedykolwiek widział.
Nie, zaraz. Sięgnęła do tyłu, złapała go za głowę i przyciągnęła sobie do ust, jednocześnie drugą dłoń kładąc mu na tyłku. Teraz to jest najbardziej erotyczny obraz, jaki kiedykolwiek widział.
– Jestem gotowa. Naprawdę.
Prawie... prawie... Wsunął w nią jeszcze trzeci palec, rozciągając ją, powiększając tę ociekającą seksem otchłań. A kiedy wyczuł dowód jej dziewictwa, pozwolił sobie na moment upojenia poczuciem posiadania – moja, cała moja – i delikatnie go rozerwał.
Moja! – krzyknął Gniewu.
– Moja. – Nacisnął mocniej.
Spięła się, właściwie zamarła.
– Och, Aeronie...
Wolał ją zranić palcami niż członkiem.
– Przepraszam. Ból. Dobrze. Zaraz. Obietnica. – Mówił jak neandertalczyk, ale jakimś sposobem nie umiał sformułować normalnego
zdania.Olivia była jego. Całkowicie, nieodwołalnie jego. Nie potrafił myśleć o niczym innym.
Kiedy znów się rozluźniła, wpił się w jej usta, tańcząc językiem, całował raz i drugi, aż zaczęła się wić zupełnie oddana rozkoszy.
Dopiero teraz była gotowa.
Musiał ją na chwilę puścić. Złapał się za członek. Pulsująca lanca niecierpliwie podskakiwała w jego dłoni, głodna, spragniona. Bał się, że wystarczy ledwie jedno dotknięcie, a będzie po wszystkim. Odwrócić uwagę. Ugryzł się w język, aż popłynęła krew. Pożądanie na moment stępiało. Udało się. Delikatnie pchnął Olivię na komodę, tak że piersiami stała oparta o blat, a potem ostrożnie przysunął się z lancą do jej wejścia.
– Nadal gotowa?
– Teraz, Aeronie. Zrób to!
Cal za calem wsunął się w nią, pozwalając jej przyzwyczaić się do jego rozmiarów, zanim pchnął głębiej. Mruczała i dyszała, a z nią Gniew. W końcu znalazł się w niej cały, aż po samą nasadę. Walczył z pokusą pchania, posuwania z całej siły.
– Aeronie...
Wiedział, że to prośba, dlatego wysunął się prawie do końca, po czym znowu ruszył do przodu. Olivia zareagowała gwałtownie, nacierając na niego, wchłaniając w siebie.
Gdzieś przepadło racjonalne myślenie, coś w nim pękło, prysły pęta powściągliwości. Zatracił się, stracił kontrolę, zapomniał, kim jest, odsunął na bok wszystko poza pragnieniem wypełnienia tej kobiety własnym jestestwem. Posuwał się w niej do przodu i do tyłu, jak tego chciała. Zdeterminowany, napędzany, opętany nie tylko przez demona.
Trzymał ją za biodra – zapewne zostaną siniaki, kruszył jej kości, ale trudno, nie umiał się zatrzymać. Zdziczał, zwariował, istniał wyłącznie dla tej chwili, dla tej kobiety. Była wszystkim, była taką samą jego częścią jak Gniew. Nie mógł bez niej żyć. Umarłby bez niej.
– Aeronie! – wrzeszczała – nie przestawaj, nie przerywaj! Jeszcze!
Jego umysł powtarzał jak echo: „Moja, moja, moja”. Słyszał to tysiąc razy, wciąż powtarzał to demon, ale teraz sam zaczął krzyczeć:
– Moja, moja, moja! – Jego głos wypełniał mu uszy, przepływał przez niego, podkręcał temperaturę, naznaczał go, niszczył to, czym był,
kim był, odbudowywał go na nowo, tworzył z niego coś, kogoś nowego,człowieka, jakim zawsze chciał być. Jej mężczyznę. Wtedy „moja” ucichło, a jego miejsce zajęło nowe słowo, silniejsze i o wiele bardziej na miejscu: „twój”. Pragnął do niej należeć, być jej. Być wszystkim, o czym marzyła, spełniać każde jej życzenie.
– Aeronie...
Twój.
Powinien był to przewidzieć, wiedzieć, jak wiele zaczęła dla niego znaczyć, ale zaślepiał go upór. Teraz, zredukowany do najbardziej podstawowej cząstki własnego ja, był odarty do żywego mięsa, bezbronny, instynktowny.
Była jego, a on był jej.
Kopniakiem rozstawił jej szerzej nogi. Dotarł w niej jeszcze głębiej. Objął ją i popieścił jej piersi. Krzyknęła i wybuchła. Zacisnęła się wokół jego korzenia jak imadło. Nie wytrzymał i posłał w jej czeluść porcję gorącego nasienia.
– Aeronie! – krzyknęła.
Twój.
Opadł na nią mokry, zdyszany, i zrozumiał, że jego plan „tylko raz” miał zasadniczą wadę: raz nie wystarczy ani jemu, ani demonowi.
Potrzebowali więcej, nie sposób odczuć satysfakcji, nie zaspokoiwszy jej na każdy możliwy sposób. Mogli to zrobić, o tak, mogli, i bez żadnych obaw, bez cienia strachu. Stracił nad sobą kontrolę, ale Gniew nie zaatakował Olivii. Nie zranił jej.
Już wcześniej była nie do odparcia, a teraz... Musiał z nią być, w przeciwnym razie jego życie pozostanie niekompletne, a tak naprawdę przeraźliwie puste. Musiał kochać się z nią każdej nocy, budzić się obok niej każdego ranka i znów się kochać. Chciał o nią dbać i dawać jej gwiazdkę z nieba. Zabawę, radość, namiętność.
Siebie samego.
– Olivio – powiedział łamiącym się głosem, zamierzając obiecać jej siebie na zawsze.
Co ty wyprawiasz? Coś ty sobie wymyślił? Nie możesz tego zrobić. Ze spoconą piersią przyklejoną do jej pleców zmusił się do wstania.
Gena Showalter - Mroczna namiętność
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|