 |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 1:28, 18 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
"Pierwszy cel: nie płakać więcej. Moja dewiza: nie czuć za dużo. Nie rozmyślać o innych ludziach. Nie wczuwać się w ich lęki i cierpienia." - Bettina Belitz, Pożeracz Snów :>
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Nie 21:37, 16 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
„Mężczyźni, którzy nie zadają się z dziewczynami w okularach są dupkami” Dodd Christina - Storm of Shadow
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Sob 12:39, 06 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Dziewczyny mogłybyście mi powiedzieć z jakiej to książki?
Hej, Dante? Nie jest twoim dzieciakiem czy cos, prawda?
Łowca się zakrztusił, unosząc rękę by otrzeć piwo z podbródka i patrząc na dziewczynkę z niedowierzaniem.
- Czemu to powiedziałaś?
Patty przewróciła oczyma.
- Masz na myśli, tak poza tym, że wygląda i mówi jak ty? Wskoczył na szczyt budynku z ulicy. Nie znam wielu ludzi, którzy mogą to zrobić.
- Nie jest mój – oświadczył pewnie Dante, biorąc kolejny łyk piwa, gdy Patty wzruszyła ramionami i wróciła do swojego zajęcia. Nie ma mowy, żeby miał syna. Gdybym kogoś wpędził w ciążę, powiedzieliby mi.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Sob 15:28, 06 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
To jest z opowiadania Rhiw - Jaki ojciec, taki syn. Tutaj na forum było przetłumaczone kilka rozdziałów a teraz jest kontynuowane przez Mikke na darkhunterfans.fora.pl
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Nie 12:07, 07 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Dzięki
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Nie 17:14, 21 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
" Cień nocy" Andrea Cremer
Mężczyzna zaczął się trząść ze strachu i powiedział:
- O, Boże.
Lumina uśmiechnęła się szyderczo.
- Bóg chwilowo nie odbiera telefonu.
to jeden z moich ulubionych cytatów
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Śro 22:27, 16 Sty 2013 Temat postu: "Szaleństwo elfów" K. M. Monning |
|
|
Najczarniejsza Godzina
Upadek nocy
Co za dziwne słowo
Noc rozumiem
Ale 'spadanie' to takie delikatne słowo
Jesienne liście spadają, wirując z omdlewającą gracją
Na dywan ziemi z ich gasnącym pożarem.
Łzy spadają jak płynne diamenty
Mienią się łagodnie zanim wchłoną się całkowicie
Noc tutaj nie upada
Noc tutaj uderza z trzaskiem
—Z dziennika Mac
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Nie 21:25, 20 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
"Całymi godzinami nie myślałem o niczym, nic nie czułem ani nie słyszałem nawet muzyki z płyty.
Coś jest ze mną bardzo nie tak, ale nie mam pojęcia co.”
— Stephen Chbosky, Charlie
W życiu stale szukamy wytłumaczenia. Marnujemy czas, usiłując się dowiedzieć dlaczego. Ale czasami nie ma żadnego dlaczego. I jakkolwiek smutno by to brzmiało, do tego właśnie sprowadza się całe wytłumaczenie. ”
— Federico Moccia, 'Tylko Ciebie chcę'
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Czw 9:43, 14 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Cytaty z "Miss Congeniality" Shelly Laurenston:
"Ponieważ miała drukarkę włączoną non-stop przez czterdzieści minut, nie słyszała nic. Potem Jackie uderzyła ją w ramię.
Zaskoczona, obróciła się na krześle. - Co? - Patrzyła w zamyśleniu na swoją przyjaciółkę. - Co to za sukienka?
Jakie spojrzała w dół na białą suknię, którą trzymała w dłoniach i z powrotem na Irene. - To dla ciebie.
- Zapomnij. Nie idę dzisiaj na żadne kolacje. - Znów skierowała twarz na komputer. - Holtz zrozumie.
- Nie, tym razem nie.
- Poza tym, - dodała Irene - nigdy nie włożyłabym bieli na kolację charytatywną.
- Irene Danielle Conridge!
Obejrzała się przez ramię - Co? Co zrobiłam?
- Najwyraźniej zapomniałaś o własnym ślubie.
Irene przewróciła oczami. - Nie ma mowy. To dopiero za rok.
- Minął rok.
- Nawet tego nie próbuj. Ślub jest dopiero w październiku.
- Jest październik.
- Październik, w roku 1985.
- Jest rok 1985.
Palce Irene zastygły nad klawiaturą. - Ale nie dziewiętnasty, na pewno.
- Tak Irene. Jest sobota, dziewiętnasty października, 1985 roku.
- Ale nie godzina ósma.
- Nie.
Irene wypuściła oddech.
- Jest siódma czterdzieści pięć...po południu.
- Cholera! - Irene wstała, obracając się do swojej przyjaciółki. - Dlaczego nikt mi nie powiedział?
- Mówiliśmy ci. Nie zauważyłaś dekoracji, ludzi przychodzących i wychodzących...przymierzania sukni? Albo tego, że weszłam tu godzinę temu i powiedziałam ci, że musisz się ubrać na ślub?
Wzruszyła ramionami. - Nie do końca.
Oczy Jackie się zamknęły. - Powiedz mi kiedy ostatni raz brałaś prysznic.
- Uh...wczoraj.
- Oh! - Jackie wybiegła na korytarz. - Potrzebuję wilczyc! Mamy alarm.
- Czy czasem nie rozdmuchujesz tego na zbyt wielką....
- Zamknij się!"
***
"Kiedy w końcu dotarła do boku Holtza, łzy leciały mu po policzkach, ale wiedziała, że to nie przez piękno chwili.
- Przestań się ze mnie śmiać. - wyszeptała.
- Czy mogłabyś wyglądać na jeszcze bardziej wkurzoną? - Zaśmiał się, trzymając opuszczoną głowę, kiedy ksiądz, wielebny, czy ktoś tam, brzęczał na temat tego po cholerę się tu zebrali.
- Są miriady rzeczy, które mogłabym teraz robić. Przydatnych, zmieniających życie rzeczy. To jest strata czasu.
- Przepraszam? - Ksiądz/wielebny/ktośtam sarknął. - Czy pozwolisz?
- Przepraszam, - powiedziała Irene i dodała - ale proszę bardzo, zwiększaj tempo jeśli chcesz.
Co wydobyło z Holtza parsknięcie.
Wytrzymała dobre pięć minut, zanim jej stopa zaczęła stukać.
- Przestań. - Holtz warknął, ale i tak była przekonana, że wciąż się śmieje.
- Nudzę się. - odszepnęła. - Jeszcze trochę i zacznę rozbierać rzeczy na części. A wiesz jak bardzo nie cierpisz kiedy to robię.
- Skoro już jesteśmy w temacie, to co się stało z moim Mercedesem?
- O czym ty mówisz?
- Wróciłem wczoraj do domu i nie było tam nic, poza spalonym metalem.
- A. To. Tak, chciałam zobaczyć jak pracują silniki. Odeszła na chwilę, żeby wziąć szklankę soku pomarańczowego i kiedy wróciłam...bum.
- Bum?
Ksiądz/wielebny/ktośtam chrząknął.
- Przepraszam. - mruknął Holtz.
Kilka zdań o zobowiązaniu i miłości później, Holtz burknął pod nosem - Co masz na myśli mówiąc 'bum'?
- Chciałam tylko sprawdzić, czy mogę z niego wycisnąć większą prędkość.
- Jak dużą?
Wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Zastanawiałam się nad tym pomysłem podróżowaniaz jednego kraju do innego samochodem. Pomyślałam, że gdyby był wystarczająco szybki, mógłby działać jak hydroplan10.
- Dobra, wystarczy tego. Trzymaj się z daleka od moich samochodów.
- Ale masz ich tak dużo.
- Nie o to chodzi!
- Przepraszam! - ksiądz/wielebny/ktośtam przerwał. - To jest doniosła i uświęcona wiekami ceremonia, więc czy wasza dwójka mogłaby zachowywać się jak na takiej i zamknąć się do świętej anielki?
Wkurzona, Irene postukała w miejsce na jej nadgarstku, w którym byłby jej zegarek, gdyby te wredne wilczyce nie zabrały jej go. - Albo, mógłbyś to przyspieszyć. Mam rzeczy do zrobienia i twój chaotyczny wykład mnie nudzi!
- Dobra! - ksiądz/wielebny/ktośtam krzyknął. - Bierzesz? - zapytał Holtza.
- No!
- A ty?
- Tak, tak.
- Obrączki?
- Tutaj. - Holtz umieścił obrączkę z białego złota obok sporego diamentu, który koniecznie chciał jej kupić.
- Dobra. Jesteście małżeństwem.
- Widzisz? - zapytała słodko Irene, żeby zagrać na nerwach. - To nie było takie trudne, prawda?
Przez chwilę naprawdę pomyślała, że ten mężczyzna może ją uderzyć."
Uwielbiam tą bohaterkę
|
|
Powrót do góry |
|
 |
gunia3
Ofiara
Dołączył: 21 Sie 2012
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:16, 14 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Ana ten fregment który zacytowałaś też jest moim ulubionym, kolejny to ten "
Znów szarpnęła ramię, a ten arogancki buc, warcząc, szarpnął ją do siebie. Trzaskając jego stopę swoją i wbijając mu łokieć w twarz, rozproszyła go na tyle, że udało jej się uwolnić i próbować uciec.
Ale był szybki. Jego wielkie ramię owinęło się dookoła jej talii i przyciągnęło ją do niego. Irene złapała się zlewu i trzymała.
Van Holtz też się nie poddawał. Pociągnął ją w tył i jej palce ześlizgnęły się. Zauważając patelnię na suszarce, Irene sięgnęła po nią. Już oberwał belką, więc patelnia spowoduje prawdopodobnie takie uszkodzenia, że ona będzie mogła się uwolnić i uciec. Jej palce prześlizgnęły się nad metalową rączką i ślepo za coś złapała. Van Holtz obrócił ją i Irene uderzyła, ale trafiła tylko w nogę.
Potem oboje zaczęli się na siebie gapić, oboje w szoku zanim spojrzeli w dół na jego nogę...i śliczny wielki nóż wystający z jego uda w drelichowych spodniach.
Przerażona, Irene odsunęła się. - Oh, mój...Znaczy... - Spojrzała w górę na najbardziej wkurzoną osobę, jaką kiedykolwiek widziała. - Przysięgam, Van Holtz. Przysięgam, że to był wypadek."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Czw 14:16, 14 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
gunia, z jakiej to książki?
Ja bym mogła zacytować całego sukuba. Ale ta scena jest jedną z moich ulubionych:
„- No dobra, Mortensen, ostatnia szansa. Jesteś gotów zmienić z się z podglądacza w ekshibicjonistę?
W jego oczach błysnęła psotna ciekawość.
- Ciągle mówimy o tańcu?
- To zależy. Ktoś kiedyś powiedział, że mężczyźni tańczą tak samo jak uprawiają seks. Więc jeśli chcesz, żeby wszyscy myśleli, że jesteś z tych, co tylko siedzą i...
Wstał.
- Idziemy tańczyć.
(...)
- Nieźle się dziś spisałeś - pochwalił go Cody.
- Dzięki. Stawką była moja reputacja. - Seth zwrócił się do mnie. - Mam nadzieję, że trochę się zrehabilitowałem, jeśli nadal upierasz się przy porównywaniu tańca z seksem.
- Było parę podobieństw - stwierdziłam, zachowując kamienną twarz.
- Parę? A co z dbałością o szczegóły, wysiłkiem, litrami potu i determinacją, żeby spisać się jak najlepiej?
- Przede wszystkim odniosłam wrażenie, że podczas seksu nic nie mówisz. - Wiem, to było złośliwe, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Cóż, moje usta mają wtedy lepsze rzeczy do roboty.
Przełknęłam ślinę, bo mnie samej nagle zaschło w ustach.
- Czy ciągle mówimy o tańcu?”
|
|
Powrót do góry |
|
 |
gunia3
Ofiara
Dołączył: 21 Sie 2012
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:22, 14 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Kontynuowałam cytaty Any z "Miss Congeniality"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Czw 17:38, 21 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
- Chcę zobaczyć zwłoki – powiedział zdecydowanie. Nie czekając na moją opinię w tej sprawie, sięgnął na wieszak po wełniany, czarny płaszcz do połowy uda, z mosiężnymi guzikami na przedzie.
- Słońce dopiero zachodzi…
- Te ograniczenia mnie nie dotyczą – rzucił ze złośliwym uśmieszkiem.
- Hej, chyba nie zamierzasz świecić jak kryształki Svarovskiego? – zapytałam zaskoczona.
Przystanął i obrócił się, bardzo wolno, w moją stronę.
- Jeszcze jeden żart lub porównanie do Zmierzchu, a nie będzie co z ciebie zbierać. I byłoby szkoda, bo mam swoje plany wobec ciebie – głos ociekał mu fałszywą słodyczą.
- Przepraszam, pop kultura czasem mózg wyżera.
- Miałem lepsze zdanie, na temat twoich lektur…
- Ja to oglądałam, nie czytałam – przyznałam w ramach nędznego usprawiedliwienia.
- To równie źle, a teraz, jeśli pozwolisz, wolałbym zająć się trupem, a nie gadać o Zmierzchu.
- Kto by nie wolał – wymamrotałam pod nosem.
"Wilk w owczej skórze" Jadowska Aneta
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Śro 16:37, 03 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
"Bóg stworzył kobiety silnymi. Mężczyzna może mieć wielkie mięśnie i wiedzieć, jak trzymać broń, ale w środku jest zrobiony z miękkiej papki. Może ujeździć mustangów sto razy łatwiej niż pokonać smutek. Kobiety wiedzą, jak przeżyć żałobę i zacząc budować od nowa." - Suzanne Kingsbury, Lato kiedy kochał mnie Fletcher Greel
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Czw 14:26, 04 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Poniższy cytat pochodzi z książki Gabrielle Evans - Fantasy, Legend and the Guardian. Jest to romans m/m ale w cytacie nie ma raczej nic, co mogłoby zgorszyć przeciwników tego gatunku, więc go wstawię Uwielbiam Fletchera jego teksty są po prostu powalające czasami .
„Jest tego więcej?” Shade zamknął oczy i osunął się w fotelu z jękiem. „Miejmy to za sobą.” Brzmiał, jakby Fletcher miał mu zrywać opatrunek z zakażonej rany.
„No cóż, jak bardzo lubisz seks?” Zapytał trochę zbyt głośno. Kobieta przed nim pisnęła i odwróciła się na krześle, by na nich spojrzeć.
„Zboczeńcy,” warknęła.
„Świętoszka.” Fletcher odparował z olśniewającym uśmiechem. „Nikt nie mówił do ciebie.”
„Co?! Ja nigdy!”
„Nie, prawdopodobnie nigdy, co tłumaczyłoby dlaczego jesteś taka spięta. Dobre pieprzenie pomogłoby ci pozbyć się tej nadętej postawy.”
Całe ciało Caspiana zadrżało, zamknął oczy i zacisnął usta, ale małe prychnięcie uciekło mu przez nos. Shade jęknął ponownie, osuwając się bardziej w fotelu, aż Fletcher pomyślał, że za chwilę wyląduje na podłodze.
„Czy jest jakiś problem?” Młody steward stał w przejściu z rękami splecionymi za plecami.
„Nie,” Shade wymamrotał w tej samej chwili, jak Fletcher udzielił odpowiedzi twierdzącej.
Steward uniósł brwi i uśmiechnął się, patrząc z grzecznym zaciekawieniem i niczym więcej.
„Ona,” Fletcher wskazał na kobietę przed nimi „Ma w tyłku za duży metalowy pręt. Czy jest lekarz na pokładzie samolotu?”
„Tak, może będziemy zmuszeni do awaryjnego lądowania,” Caspian dodał bardzo poważnie.
„Och, niech mnie ktoś teraz zastrzeli.” Shade położył drżącą rękę na płonącą szkarłatną czerwienią twarz. „I was też, przy okazji.”
„Ci młodzi mężczyźni,” dama zaczęła.
„Mają prywatną rozmowę, która cię nie dotyczy,” Fletcher przerwał jej. „Teraz, idź się bawić gdzie indziej.”
„Proszę pani?” Steward wyglądał jakby chciał się uśmiechnąć, ale zbyt cenił swoją pracę, żeby zrobić coś tak głupiego.
Kobieta patrzyła na Fletchera przez kolejną długą minutę, po czym odwróciła się do przodu samolotu. „Nie. Wszystko jest w porządku,” powiedziała wyniośle. „Dziękuję.”
"Bardzo dobrze." Młody człowiek błysnął uśmiechem w stronę Fletchera i mrugnął do niego, kiedy przechodził obok.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|